Może już widzieliście czy to na facebook'u czy na photoblogu (albo nawet na formspringu), na zdjęciach, że Poziomka zmieniła fryzurę. :) Naczekałam się na nią trochę, ale wreszcie już jest! I jest taka jak właśnie sobie wyobrażałam. Idealnie. ♥ Ja się sobie podobam, a Wam? :)
Dostałam dziś fajną małą paczkę. Z kolczykami, które wygrałam na photoblogu http://www.photoblog.pl/tubis . Znaczy te kolczyki, które ja wygrałam, to akurat mój wybór (osoby, które wygrały mogły sobie same wybrać jakie chcą kolczyki czy naszyjnik). W ogóle nawet nie wiecie jak zdziwiłam się, gdy okazało się, że mój photoblog jest wśród wybranych (chyba pierwszy raz coś wygrałam!). I tak miałam zamawiać na tym photoblogu te kolczyki Winyle (jak tylko będę miała kasę), a ten konkurs to była moja szansa. I się udało! :))
+ Dziś założyłam tą koszulkę WonderWoman, którą jakiś czas temu kupiłam z babcią na lumpie za jakieś 4 zł, ale wcześniej nie dodałam jej zdjęcia. Więc oto ona:
Przód - Tył.
Ja wiem, post trochę bez ładu i składu, ale to dlatego, że nie wiem o czym pisać. Nie mam totalnie pomysłu... Może jakieś sugestie, pomysły? Przydałyby się.
Nooo, a poza tym u mnie co? 14 października byliśmy z Mr. Niente na koncercie Enej. Zdjęć póki co nie mam, bo nie chciało mi się ich ogarniać. *LEŃ* A co do samego koncertu to był taki... średni. Szczerze to liczyłam na coś więcej, zwłaszcza, że bilety były w cenie takiej a nie innej... Grali nieźle raczej, ale atmosfera mi się nie udzieliła. Brakowało mi tego OGNIA, który można poczuć na koncertach, chociażby Raggafaya. Muzycy z Enej wydali mi się... trochę sztywni. Gitarzysta cały czas stał w miejscu, czasem tylko przechylił się (dosłownie!). Perkusista - wiadomo, nie miał możliwości ruszania się, więc jego pomińmy. Instrumenty dęte? Mieli jakiś swój pseudoukład, który polegał główne na tym, że rozdzielali się ( było ich trzech ) i każdy stał w innym miejscu na scenie na pierwszym planie - wow nooormalnie -, ale poza tym to nic. No może trochę się bujali w miejscu czasami. Basista - no, ten to trochę lepiej wyszedł, bo - że tak powiem - w porównaniu do reszty ruszał się. Wokalista/akordeon - on podobnie jak basista, choć będąc wokalistą grającym na akordeonie nie mógł latać po scenie z mikrofonem w ręku i skakać. No ale jak mógł to odchodził od tego mikrofonu na ,,spacerek". A poza tym na koncercie było pełno dzieci albo osób dużo starszych ode mnie (prawdopodobnie rodzice czy coś tych dzieciaków). Trochę szkoda tych 25 zł wydanych na jeden bilet...
W sobotę byłam też na sesji z Rafałem, ale za te zdjęcia się wezmę, jak nie dziś to jutro. (Tak, jak zwykle brak miejsca na dysku i photoshop nie chce się włączyć). Jutro zdjęcia z Dziką, a w piątek z Martą P. :) Powoli ruszam z miejsca... Szkoda tylko, że na prawdę nie mam miejsca na dysku. Tak to mogłabym zdjęcia w miare szybko ogarniać a tak to będzie trzeba trochę poczekać na rezultaty...
Szukam pracy, cały czas. Póki co zero odzewu, ale nie można się poddać tak łatwo, prawda? W końcu może coś znajdę... Kurwa, muszę coś znaleźć... =/
Miałam coś jeszcze napisać, ale to takie bardziej wewnętrzne i stwierdziłam, że nie pasuje do tej notki powyżej. Napiszę to najwyżej jutro albo za kilka dni. :p A teraz życzę Wam miłego wieczoru. :)
Aaaaaaa i chciałabym podzielić się z wami jedną rzeczą. Chcę sprzedać swoją ramoneskę (nie noszę jej prawie nigdy, a kasa jak wiadomo bardzo mi się przyda), więc jak możecie to podajcie znajomym ten link - może ktoś się skusi. ;-)
Pisałam już kiedyś jaka moja babcia jest cudowna? Jeśli nie, to piszę to teraz! Jesteś cudowna babciu i jak bym się nie zachowywała czy odzywała - KOCHAM CIĘ Z CAŁEGO SERCA! ♥
A o babci piszę z takiego powodu, że dziś zrobiła rano rogaliki! ♥ Normalnie niebo w gębie. :) Były i budyniowe (choć mało słodkie) i jabłkowe i bananowe. Pyyychota! ♥
Idealne późne popołudnie. Gorąca herbata w ulubionym kubku, rogaliki zrobione przez babcię i wciągająca książka. ♥
Naprawdę mam zdolną babcię! Jeszcze gdyby tylko udało mi się ją przekonać by zrobiła te bezy według przepisu Pani Mirki to już w ogóóóóle... Zjem wszystkie sama. :D Bo może nie wiecie, ale od zawsze uwielbiałam bezy. Dla niektórych może są za słodkie czy coś, ale nie dla mnie. Pamiętam, że jak byłam mała to non stop bym je jadła. A zwłaszcza jak jeździliśmy do Dęblina, to moja ciocia ma piekarnię, więc czasami przynosiła mi bezy, takie świeżutkie... Na samo wspomnienie mi się brzuszek uśmiecha. :) A co najśmieszniejsze, moja mama średnio lubi bezy, ale podczas ciąży ze mną non stop musiała je jeść. Kiedyś się zaśmiała, że to przeze mnie i moją miłość od dosłownie ,,maleńkości" do bezów przytyła tak podczas ciąży... (Przepraszam Mamo! ;*).
Heh, a tak poza tym to raczej mało ciekawie u mnie. Przechodzę jakiś pierwszy jesienny dołek czy coś. Nawet sama muzyka o tym świadczy. Tak, zmieniłam plejlistę w winampie z wesołego i pozytywnego reggae na ciemną i mocną muzykę rockową... Nawet zaczynam mieć myśli, że może ja jestem przeznaczona właśnie tej muzyce, temu stylowi. Naprawdę starałam się ogarnąć. Cieszyć tym co mnie otacza, więcej się uśmiechać. Być pozytywną. Wraz z muzyką reggae. Ale cóż, długo mi to się nie utrzymało. Znów wróciłam do muzyki Guns'N'Roses, Skid Row i reszty kochasiów. Czuję, że chyba przeznaczone mi jest raczej chodzić w skórze i glanach niż w kolorowych ciuszkach. Mentalnie chyba jednak bliższa jest mi muzyka rock'owa. Nigdy nie chciałam tego negować, choć chciałam by i w tą moją głowę i duszę wdarło się trochę pozytywnych wibracji zawartych w reggae. Starałam się, starałam się mocno. Ale może mój stan psychiczny nie ma nic wspólnego z muzyką. Może to na prawdę tylko i wyłącznie pierwszy jesienny dołek. Nie wiem czy się cieszyć z tego powodu. Lubię jesień, może nie tak jak wiosnę, ale ta chandra... Skoro takie są początki, to boję się co będzie jak ,,jesień się rozkręci".
Poza tym słuchając dziś piosenki ,,Poison" by Alice Cooper zdałam sobie sprawę, że ta piosenka jest o mnie. Nie o mnie, jako o ,,truciźnie", ale o mnie, jako tej, w której żyłach płynie czyjaś trucizna...
Czuję tą truciznę, płynącą moimi żyłami, ale tak samo jak Alice Cooper nie chcę zerwać tych więzów... Najgorsza jest świadomość tego faktu, a także świadomość, że nie mogę nic z tym zrobić. Nie mogę zrobić nic, nic, co by mnie odtruło jednocześnie nie sprawiając mi bólu... Bólu, który będę czuła czy zerwę te więzy czy nie. Chyba należy poczekać, aż ta trucizna zatruje całe moje ciało, będzie płynąć w każdej pojedynczej żyle aż po prostu mnie uśmierci...
Heh, to się mrocznie na zakończenie zrobiło. No ale cóż, można to zrzucić na muzykę, można zrzucić na książki, a równie dobrze można całą winę zrzucić na zalążek jesiennej chandry kiełkujący we mnie. Wybór należy do Ciebie, Czytelniku.
W każdym razie, udanego wieczoru Wszystkim życzę i miłej nocy... :)
- - -
m o o d : Mroooczny... czy coś. l i s t e n i n g t o : Skid Row - Quicksand Jesus. ♥
r e a d i n g : Dopiero co skończyłam książkę widoczną na zdjęciu (Mary Higgins Clark ,,Przyjdź i mnie zabij"), teraz prawdopodobnie będę czytać książkę tej samej autorki o tytule ,, Córeczka Tatusia". w a t c h i n g : Gossip Girl S05E03. p l a y i n g : -. d r i n k i n g : Herbata. e a t i n g : Babcine rogaliki. ♥
Ostatnio z nudów przeglądałam sobie photobloga aż wreszcie trafiłam na http://www.photoblog.pl/happyloser - jak się okazało właściciel tworzy muzykę... Włączyłam piosenkę ,,Gasnące Słońce" i.... i się zakochałam. ♥ Piosenka jest zajebista! A głos Mattijah'a? OMG... Nie da się opisać, musicie sami sprawdzić! (Szczerze polecam!)
Chciałbym czasem latać, biegać po niebie, przeżyć nie jedną wspaniałą przygodę.
Aby nasze zmagania były niezbitym dowodem na to, że nie dosięgła nas zaraza.
O dziwo, mojemu Mr.Niente też podoba się ta piosenka. :)
Czekam na Mr. Niente, który podobno jest już w drodze do mnie. :) Wieczorek zapowiada się ,,normalnie", bez żadnych wydziwieństw... A jutro zdjęcia z Natką i jej przyjaciółką, a potem samego Niente (♥).
Standardowo siedzę sobie, z herbatą obok i słucham reggae. :) Tylko że dziś obok mnie też talerz z ciastem, które babcia dziś zrobiła. :) Uwielbiam to ciasto, jest po prostu zajebiste!♥
Jak dobrze, że kiedyś będąc u mamy skusiłam się na to ciasto. Od razu się w nim zakochałam. No i dzięki temu teraz babcia też posiada ten przepis i co i rusz je robi. :) Były czasy kiedy co wieczór robić musiała, bo od razu wszystko zjadaliśmy. :D Teraz też wzięłam od razu sobie wielki kawał, żeby mieć na później i jeść sobie porcjami. Bo tak naprawdę nie wiadomo czy do jutra coś tego ciasta zostanie :D
Poza tym, jestem troszkę smutna. Wczoraj przeczytałam książkę w może dwie-trzy godziny (w nocy - nie mogłam zasnąć) i aktualnie nie mam nic do czytania. A dziś sobota, to nie mogłam iść do biblioteki po nowe. Dopiero w poniedziałek... No, chyba, że nie wezmę nic z biblioteki i przeczytam Grę o Tron, którą kupiłam Mr. Niente jako spóźniony prezent imieninowy i na dzień chłopaka. Niby On miał czytać, ale póki co to chyba jeszcze nie ruszył jej... A ja tak, wracając z Łodzi (bo tam ją kupiłam) w pociągu przeczytałam kilka rozdziałów. :)
Hmmm, będzie to moja już 38 książka z 50, które wyznaczyłam sobie do przeczytania do końca 2011 roku w Challange'u na goodreads! :) [ W przyszłym roku mam zamiar ustawić sobie 100 książek. :)]
No dobra, ja to zmykam jeszcze posprawdzać maila i inne duperele i jeśli Niente nadal nie będzie to pewnie obejrzę Castle S04E03 - tym razem z polskimi napisami. :) A! I oczywiście udanego wieczoru wszystkim życzę! :)
- - -
m o o d : chora; zasmarkana i zakaszlana. l i s t e n i n g t o : Positive Message - Miłość. ♥
r e a d i n g : Trzeba będzie coś nowego wybrać. :) w a t c h i n g : Castle S04E03 + czekam na napisy do Revenge s01e3 (chybabędętooglądać). ♥ p l a y i n g : -. d r i n k i n g : Herbata. e a t i n g : Ciasto, ciasto, ciasto. ♥
Weekend spędziliśmy raczej dobrze. Mimo iż miałam szkołę, to jakoś daliśmy radę. Wieczory były sponsorowane przez kolor #008000. :3 Było wesoło, było pozytywnie. Mr. Niente albo medytował albo tańczył albo (co mam nagrane na telefon) gadał takie głupoty, że to głowa mała. :D Ja się śmiałam, byłam głodna, robiłam mu zdjęcia, no i nagrywałam te kocopoły, które gadał. :D Powtórka w ten weekend, prawdopodobnie. :)
W weekend musiałam się też przeziębić (ale nie wiem od czego, chodziłam ciepło ubrana i w ogóle). W okół mnie na biurku leży bardzo dużo zużytych chusteczek. A nie zapowiada się by katar przystopował. Mimo iż do świąt jeszcze kawał czasu - wyglądam jak pieprzony Rudolf Czerwononosy. Jeszcze trochę, a będzie w naprawdę tragicznym stanie. Czerwony i cały poździerany. Mimo iż to normalne kiedy jestem chora, to za każdym razem boli mnie to tak samo. Do tego ból zatok, a co za tym idzie - głowy, w ciągu dnia nie daje mi wysiedzieć spokojnie, a w nocy nie daje spać. Ale tak, najgorszy jest ten katar. No i jeszcze mało przyjemny jest kaszel, który mnie męczy (pali mnie w płuca). Chyba w nocy miałam gorączkę. Mr. Niente chyba też.... Bo obydwoje chorujemy ( razem i w zdrowiu i w chorobie, tak?). Oczywiście to wszystko jego wina, bo to on mnie zaraził ( w piątek wieczorem wyszedł na miasto z mokrą głową - mimo iż prosiłam go 10 razy by wysuszył włosy przed wyjściem). No i prawdopodobnie przez tą gorączkę miałam wczoraj dziwną fazę. Jak tak próbowałam zasnąć, to zaczęłam majaczyć coś o tym, że ten katar to mój mózg się roztopił i wypływa. I że niedługo zostanę bez mózgu. :D Nie powiem, Mr. Niente miał ze mnie śmiechy. ;-)
Jedyne co mnie pociesza w tym stanie to muzyka reggae płynąca z głośników, gorąca i słodka herbata w kubku, który kiedyś dostałam od Niente - zielonym z pandą. Przed snem może poczytam książkę (mam kilka do wyboru). A teraz cały czas czekam na to, aż ktoś doda napisy do nowego odcinka Castle. :) Uwielbiam ten serial, i podejrzewam, że nowy odcinek poprawił by mi humor. :)
Tak w ogóle to dziś mija nam 15 miesięcy razem. ♥ Chciałabym by tych miesięcy przybywało nam i przybywało... Ale żebyśmy byli szczęśliwi... Żebyśmy się kochali nawzajem, mocno, prawdziwie. Nie proszę chyba o dużo, prawda? Po prostu chcę by On mnie kochał, ale jednocześnie chcę by był szczęśliwy... Co gorsza ostatnio coraz częściej nachodzą mnie myśli, że nie da się tych dwóch rzeczy pogodzić. Że on kochając mnie nie jest szczęśliwy... Że może gdyby mnie nie kochał i ze mną nie był, to byłby szczęśliwym człowiekiem... Nie wiem, kurcze, bolą mnie takie myśli... :(
Dobra, dobra, nie ma się co dołować na zapas, prawda? Zresztą dołowanie się w niczym nie pomoże. A wręcz przeciwnie. Trzeba pozytywnie myśleć, patrzeć na świat przez kolorowe okulary... Staram się. :)
- - -
mood: chora; zasmarkana i zakaszlana. listening to: Pajujo - Uzdrowienie serc..
reading: Trzeba będzie coś nowego wybrać. :) watching: Czekam na napisy do Castle S04E02. ♥ playing: -. drinking: Herbata. eating: Nic, i tak nie czuję smaków... -,-'