Ja chyba naprawdę jestem jakąś pieprzoną masochistką...
Cały czas mi zależy. Kocham Cię. Nie zapomnę. Nie chcę by tak było. Powinniśmy być razem. Mieliśmy być razem już z a w s z e ! Czyżby Twoje ,,zawsze" trwało właśnie tyle? 13 miesięcy z kawałkiem? Cierpię - miej sobie tą satysfakcję. Cierpię, bo mi zależy, bo jestem pieprzoną masochistką i chciałabym być mimo wszystko z Tobą. Bo Cię kurwa kocham.
Jestem w tym momencie ostro żałosna, zdaję sobie z tego doskonale sprawę. Mam to gdzieś. To nie moja wina, to wina tej pojebanej Miłości.
Jestem w tym momencie ostro żałosna, zdaję sobie z tego doskonale sprawę. Mam to gdzieś. To nie moja wina, to wina tej pojebanej Miłości.
Leżę na podłodze, w kałuży krwi. Czuję ból w klatce piersiowej, potężny. Czuję, że omdlewam wykrwawiając się. Wykrwawiam się na śmierć. Znajduję w sobie resztki sił i podnoszę głowę. Bólem w klatce piersiowej okazała się wielka w niej dziura. W miejscu gdzie powinno być serce. Właśnie - powinno. Gdzie ono jest? Rozglądam się, ale w pokoju go nie widzę. Nie mam sił się podnieść i sprawdzić całego mieszkania. I tak by to nic nie dało. - słyszę jakiś dziwny wewnętrzny głos. Kładę się spowrotem na zimnej podłodze. Dobrze wiesz, że tutaj go nie ma. Już od dawna.
- Tak... wiem. - odpowiadam głosowi w głowie. - W takim razie gdzie jest? Co się z nim stało? Głos w mojej głowie się śmieje, ale nie odpowiada. Domyślam się powoli dlaczego. Moje serce miał On. Miał, bo teraz, spoglądając na dziurę wielkości dwukrotnie większej od męskiej pięści, nie mam już takiej pewności czy nadal je ma. Kałuża wokół mnie się powiększa. Powieki robią mi się coraz cięższe, z trudem też myślę. Ostatkami sił pokonuję omdlewające ciało i umysł i próbuję sobie przypomnieć wszystko... Przyjechał do mnie... Coś było nie tak... Zaczęliśmy się kłócić, wynikła brzydka awantura... Spakował się i wyszedł... Czyżby to było ,,tylko tyle"? ,,Tylko tyle" zrobiło mi taką dziurę w klatce piersiowej? Nie... Musiało być coś więcej... Powoli z mgły wyłaniają się wspomnienia. Przed oczami widzę krwistoczerwone słowa - Nienawidzę Cię. Czyżby to jego słowa? Nie możliwe... A może jednak? Nieee... Przecież codziennie powtarzał mi jak bardzo mnie kocha... Chociażby wczoraj... Okey, może nie było z nami dobrze od pewnego czasu, ale wydawało mi się że się staramy i powoli zmierzamy ku prostej. Napis nie zniknął mi sprzed oczu, mimo iż zamykałam je i otwierałam kilka razy. Czuję się coraz słabsza, czerwona kałuża wokół mnie się powiększa... I... Wreszcie wszystko do mnie wraca... Wszystkie Jego słowa... Nie złamał mi serca... Już się nie dało... Dlatego po prostu wyrwał je gołymi rękoma i gdzieś zabrał... Prawdopodobnie na jakiś śmietnik albo jakiemuś bezpańskiemu psu na obiad. Wyszedł, zostawił mnie balansującą na granicy życia i śmierci. Zostawił mnie na pewną śmierć... Nie robię sobie nadziei, że przeżyję. Wiem, że to bez sensu. Dlatego staram się - póki jeszcze zachowuję przytomność - pogodzić się ze śmiercią... I wybaczyć mu to wszystko co między nami się działo, a także to co mogło się zdarzyć, ale nie miało okazji... Wszystkie dobre i złe chwile... Nie chcę liczyć, których było więcej. Nie czas na to. Przed oczami widzę skrót mojego życia, a konkretniej - związku z nim. Trzynaście pieprzonych miesięcy w kilka sekund. Wszystko co było dobre - uśmiechy, wygłupy, łaskotki, pocałunki i przytulenia; oraz to co było złe - kłótnie, ostre słowa i czyny... Nie potrafię powstrzymać łez. Płyną potokiem po moim policzku... Czuję się coraz słabsza... Nie mam już siły walczyć z ciemnością, dlatego zamykam oczy i wysyłam w świat swoją ostatnią myśl - z nadzieją, że On ją usłyszy.... - Kocham Cię, zawsze kochałam i będę kochać... Odpływam w nicość z tymi słowami i marzeniem, że jest tutaj, że jestem w jego ramionach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A TY CO O TYM MYŚLISZ? :) #skomentuj
---
Jeśli masz jakieś pytania, wal: ask.fm/pannapoziomka .
♥ #Panna Poziomka Photography