Ksiega Propozycji:

2011/04/05

79.

   Hm, no więc obiecałam że dziś napiszę, to piszę. Nie wiem jak zwykle od czego zacząć, ale dajcie mi chwilę, a się rozkręcę.
   Może zacznę od piątku, kiedy to Niente namówił mnie do zmiany koloru włosów. Tak, nie jestem już ruda. Jestem czekoladowym brązem. Znaczy - powinnam być, bo dla mnie to ja mam prawie czarne te włosy, ale olać. Żyję nadzieją, że szybko się spiorą (to akurat nie powinno być problemem da moich włosów) i będzie git. W sumie to może dobrze że właśnie zmieniłam kolor, włosy trochę mi od rudego odpoczną. Bo oczywiście w którymś momencie wrócę do tego koloru, nie ma że nie. A narazie trzeba się przyzwyczaić do tego co mam aktualnie na głowie.
   W piątek też zaczęliśmy oglądać serial ,,Misfits" - coś świetnego! Polecam, jeśli lubicie takie klimaty. Choć pewnie niektórych może zrazić to, że w opisie serialu pojawia się ,,Sci-fi"- Niente tak miał na początku - ale serial  jest naprawdę zajebisty i Niente także się wkręcił. Już nie mogę się doczekać trzeciego sezonu... :)
   Weekend był spoko, jeśli chodzi o szkołę. Pomijając oczywiście fakt że zaspaliśmy na dwa pierwsze pociągi o 6 i o 7 i następny dopiero był przed 11:00. Więc olać że spóźniłam się te jakieś 4 godziny. ;p Ale, ale i tak było dobrze. Coraz bardziej mi się podoba. Nawet zdobyłam photoshopa wreszcie, dzięki uprzejmości koleżanki z grupy, Moniki, która tegoż photoshopa nagrała mi na płytkę i w niedziele na zajęciach mi ją dała. Mam nadzieję tylko, że mój komp tym razem zainstaluje mi photoshopa... Bo jak nie to się wkurzę. Tak to bym mogła w domu nadrobić tą zaległość z technik multimedialnych którą mam. A skoro już o technikach multimedialnych mowa, to stwierdziłam, że muszę sobie załatwić nowe okulary do kompa. Niestety dopiero 10 kwietnia wchodzi to w rachubę, bo aktualnie jestem bez kasy. Ale też mam nadzieję, że nie wyniesie mnie to jakoś dużo, skoro mam swoje oprawki... Wiecie coś może o tym, tak totalnie przypadkiem? Pewnie nie, a nawet jeśli tak, to i tak zapomniałam, że nie komentujecie tutaj. Trudno, dam sobie radę, tak czy siak. :)
   Oczywiście na ten zjazd nie wzięłam ze sobą fujiego, bo myślałam, że nie będziemy używać aparatów, bo w sumie na pierwszy zjazd wszyscy je wzięliśmy, a tylko w torbach leżały. No, ale okazało się, że jednak w niedziele z  nich korzystaliśmy, bo 3 na 5 godzin zajęć niedzielnych to były ćwiczenia. No, i koledzy i koleżanki z zajęć mieli nie przyjemność fotografowania mnie, bóóó. Ciekawa jestem jak im te zdjęcia wyszły. Napisałam na wspólnego maila z prośbą o przesłanie mi kilku zdjęć. Będzie śmiesznie podejrzewam. ;d
Dotykasz moich rąk jak śpię
A przed momentem wojna serc...
   Ten cytat z piosenki Szymona Wydry aż za dokładnie opisuje niedzielną noc. Tak, znów z Niente się pokłóciliśmy, mocno, ale... Jak teraz na to spojrzę, to często nam się to zdarza, i zaczynam to traktować jak swego rodzaju Katharsis. Bo już wczoraj było wszystko okay, nawet lepiej. Do tego wczoraj mijało nam ,,ciążowe" dziewięć miesięcy razem. To też coś znaczy, prawda?
   Wczoraj też załatwiliśmy sprawy związane z aparatem. Tak, tak, od jutra będę właścicielką lustrzanki Canona! Finally! Nie mogę się doczekać, chciałabym by to już było dziś! No ale niestety to dopiero jutro. Dziś czeka mnie kilka spotkań, więc może czas mi szybciej minie. Poza tym i tak zaraz jak tylko rozkminię aparat to będę musiała zrobić te wszystkie zdjęcia które mamy zadane na zaliczenie. W sumie może być ciekawie, już kilka pomysłów mam. Tylko temat nieszczęsnych linii jest dla mnie problemem, nie mam totalnie pojęcia jak to przedstawić. Ale, ale, nie byłabym sobą gdybym czegoś nie wymyśliła. 
   Niente niestety przy mnie nie ma, bo wczoraj dowiedział się, że czeka na niego praca, od dziś. W sumie naprawdę się z tego chłopak cieszył i dlatego ja też się cieszyłam, razem z nim... Ale... Choć mu tego nie powiedziałam, to wiedziałam, że będę strasznie tęsknić kiedy on będzie w pracy... Tęsknię cały czas. Wczoraj  nie mogłam zasnąć, bo jego nie było obok. Łóżko było takie zimne, a ja razem z nim... Poza tym prawie się pochorowałam... Masakra jakaś. Potrzebuję Go bardziej niż potrafiłam do tej pory przyznać... Dobrze chociaż że jutro się spotkamy, już mi powiedział, że będzie o 18:30. :)
   Aaa  nie mówiłam że się rozpiszę? He he. W każdym razie na zakończenie napiszę, że cały czas słucham teraz ścieżki dźwiękowej z Phantom of the Opera. Uwielbiam te piosenki, uwielbiam ten musical. Chciałam go wczoraj obejrzeć on-line, ale niestety okazało się, że jest z lektorem. Pff, jebie mnie takie coś, nienawidzę filmów z lektorem... Zwłaszcza musicali...
No ale trudno, może jeszcze jakoś się znajdzie gdzieś z napisami. Dzika ma poszukać, bo gdzieś ma na płytce i prawdopodobnie właśnie z napisami. Oczywiście pomińmy ten fakt, że musical ten oglądałam co najmniej pięćset razy. On się nie może znudzić, to jest po prostu nie możliwe. Ten musical to arcydzieło. Oczywiście, jako że są gusta i guściki, to ktoś może uważać inaczej - trudno, jego sprawa.

   Dobra, Kochani (Ci którzy poświęcili swój czas na wejście tutaj i przeczytanie tego) ja kończę, by powoli się ogarniać na pierwsze spotkanie. :)
Trzymajcie się mocno i udanego wtorku życzę Wam. :)




- - -
mood: stęskniona i jednocześnie podekscytowana.
listening to: Phantom of the Opera - music of the night. 
reading: Nora Roberts ,,Wzburzone fale"
watching: chcę Phantom of the Opera z napisami!!!
playing: pasjans.
drinking: herbata.
eating: jeszcze nic, ale pewnie zaraz zjem śniadanioobiad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A TY CO O TYM MYŚLISZ? :) #skomentuj

---
Jeśli masz jakieś pytania, wal: ask.fm/pannapoziomka .

#Panna Poziomka Photography

Popularne posty: